«  Pieśń z pieśni - B.Pawłowski [1922]Pieśń nad Pieśniami - J.Feldhorn [1928]  »

PnP - Z.Bromberg-Bytkowski

Stary Test. 1Moj2Moj3Moj4Moj5MojJozSędRut1Sam2Sam1Krl2Krl1Krn2KrnEzdNehEstHioPsaPrzKohPnPIzaJerLamEzeDanOzeJoeAmAbdJonMicNahHabSofAggZacMal
Nowy Test. MatMarŁukJanDzARzym1Kor2KorGalEfeFlpKol1Tes2Tes1Tym2TymTytFlmHebJak1Pio2Pio1Jan2Jan3JanJudApok
Inne 1Mach2MachMdrSyrTobJdtBar  

Okładka wydania

Okładka wydania [1]

Strona tytułowa wydania PnP z 1924r [2]

Fragment przekładu

Główne wydanie 1924

Pieśń nad pieśniami. Ilustrował Artur Szyk. Do druku przygotował, wstępem i słowem o "Pieśni nad Pieśniami" zaopatrzył dr. Wilhelm Fallek. Nakładem Komitetu Uczczenia Pamięci Zygmunta Bromberga-Bytkowskiego. 1924 Łódź 5684.8, 68 s., [2], tabl. 11. brosz. [IMG]

Tłumaczenie

Zygmunt Bromberg-Bytkowski

Więcej o przekładzie

Ze wstępu:

"Z Z.B. zeszła do grobu jedna z niewielu postaci żydostwa polskiego, w których wysoka kultura europejska i serdeczne umiłowanie polskiej historji [...] zlewało się w harmonijną całość z gorącą miłością do żydostwa". Na tablicach czarno-białe dekoracyjne kompozycje Artura Szyka) [3]

Recenzja z czasopisma „Nowe Życie” (Rok 1; Tom II; wrzesień - grudzień 1924 s.157)

Bardzo niewielu mamy poetów żydowsko-polskich, a ci którzy są, unikają zazwyczaj tematów żydowskich jak ognia, by broń Boże nie zdradzić lub nie przypomnieć swego pochodzenia. Tem tłumaczy się prawie że zupełny brak w literaturze polskiej poetyckich tłumaczeń poezyj biblijnych oraz utworów hebrajskich z epoki średniowiecznej. Podczas gdy niemcy przyswoili sobie Judę Halewjego, Gabirola, Mojżesza ibn Ezrę i całą plejadę pieśniarzy hebrajskich (Heller, Krisseller, Rappoport, a z nowszych Muller, Feiwel it.p.) u nas wieje pustka. Nieliczni pieśniarze polscy, jak Pajgert, Ujejski, Żuławski przyswoili wprawdzie literaturze polskiej nieliczne ułamki z literatury hebrajskiej, lecz je tak mocno spolszczyli (Ujejski), że w istocie niewiele w nich zostało z ducha mistrzów harfy nadjordańskiej. „Pieśń nad Pieśniami”, ów najstarszy może pean miłości, miał więcej szczęścia u nas, niż inne utwory biblijne i średniowieczne; próbowali go przełożyć liczni poeci, a dokonało tego w całości aż trzech: Żuławski, Dan i nasz Bromberg. Nie tu miejsce na porównanie wartości tych przekładów, dokona tego później bardziej miarodajne pióro krytyka literackiego, tutaj chciałbym tylko zauważyć, że przekład Bromberga jest najbardziej żydowski i brzmi najpiękniej po polsku. Żydowskim jest, bo Bromberg był Żydem i to Żydem gorącym, miłującym bezgranicznie swój naród i jego skarby duchowe, a nadto sam pejsaż, na którym się rozgrywa niewielka akcja poematu jest również najlepiej u niego ujętym, ileże Bromberg własnemi oczyma patrzył na krajobraz palestyński, widział wschodzące słońce nad białym Libanem i zachodzące nad morzem Śródziemnem i ową prawdziwą zieleń na dolinie Saronu, gdzie piękna Sulamit szukała swego kochanka. Poetą z Bożej łaski był Bromberg i na ziemi Bożej szukał i znalazł natchnienie. Dlatego jego opisy natury są przepojone słońcem południa, jego Sulamit jest namiętna jako córy Judei, a jego Salomon mówi językiem bogatym i pełnym obrazów, jako niegdyś mówił prawdziwy kochanek śniadej Sulamity. Jasnem jest, że tłumaczenie to nie jest dosłownem, ileże nie mogłoby być poetyckiem, więc też jestem pewny, że krytycy, szczególnie znawcy biblji niejedną odszukają w niem nieścisłość, lecz to są drobiazgi, które nie zdołają ująć piękności temu artystycznemu przekładowi, i pójdzie „Pieśń nad Pieśniami” w przekładzie Bromberga w świat i przez wieki zachwycać się nią będą dusze zakochane i esteci literatury. Przekład „Pieśni nad Pieśniami” powstawał długo; jeszcze w Palestynie marzył o nim Bromberg, a pracował nad nim o wiele później, pracował długo i wytrwale. Marzył o tem, by wydać „Pieśń” wspaniale, z ilustracjami wielkiego malarza żydowskiego zrazu Wachtla, potem Liliena, a ostatnio Szyka. I spełniło się jego marzenie, lecz sam Bromberg nie doczekał tego. Nielitościwa śmierć wyrwała go z grona żyjących i dopiero przyjaciele i koledzy obrócili w czyn marzenie wielkiego poety i wydali jego „Pieśń nad pieśniami” wspaniale, bardzo wspaniale, jak przystoi dla uczczenia pamięci wielkiego w Izraelu. Artur Szyk ozdobił wydanie to swemi pięknemi arcysubtelnemi miniaturami, które znakomicie stosują się do subtelnej natury tłumacza i subtelności samego utworu. Szkoda tylko, że nie wydano ich w kolorach, jako są prawdopodobnie w orginale, a wówczas dopiero odpowiadałyby bogactwem barw bogactwu słów, opisów i żarowi miłości. Piękną jest Sulamita u Szyka, skromna i jakby płocha, kochanek jej zaś, młody hebrajczyk, który raczej smutno, aniżeli namiętnie patrzy na swoją ukochaną. Ilustracje te są godne osobnego opisu i analizy i przypuszczam, że znajdzie się krytyk, który je należycie oceni. Mnie osobiście zajmuje przede wszystkiem miniaturka, umieszczona przed wstępem tłumacza, na której wśród bogactwa motywów wschodu, pod koroną, umieszczone są dwa oddzielne od siebie obrazki. Na głównym widzimy samego Bromberga „w dumania godzinie”, jak wyglądał w ostatnich latach życia, a na drugim Dawida czy Salomona, króla Judy z harfą w ręku. Wizja to poety, czy wizja marzącego Żyda narodowego?! Wszystko jedno, malarz pojął treść życia Bromberga i na tymże małym obrazku przekazał ją przyszłym pokoleniom... Tłumaczenie Pieśni poprzedza poetyckie słowo „Od tłumacza”, które dajemy w niniejszym numerze „Nowego Życia” (str. 68) oraz pięknie napisany życiorys Bromberga pióra dra Wilhelma Falleka, który, dzięki życzliwości autora, umieściliśmy z rękopisu w I n-rze „Nowego Życia” (str. 48-59). Przy końcu książki umieścił dr. Fallek obszerniejszą rozprawę (studjum) na temat autorstwa i treści „Pieśni nad pieśniami", która wskazuje na wielkie oczytanie autora i znakomicie rozwinięty u niego zmysł krytyczny. Całość wydawnictwa przedstawia się wspaniale i winna się znaleść w każdym inteligentnym domu żydowskim w Polsce. M. B.  [4]

Zygmunt Bromberg-Bytkowski: Przedmowa do „Pieśni nad Pieśniami“

 Oto się ku mnie w dumania godzinie Echem ponosi gędźba przedwiekowa, Skroś miejsc i czasów ku mnie złota płynie, A jej serdeczna i słodka wymowa W tęsknotę moją tęczy przędzy winie I malowidła pełne krasy snowa. Wstają orszaki weselnego święta, Czarni młodzieńce i smagłe dziewczęta. Pieśni! Gdyś ongi z żywych ust się rwała, Było w twych spadkach rozhukane życie I pęd młodości i radość wspaniała, Poszept miłości, wołającej skrycie, Kochanka pokrzyk i kochanki chwała I serca głośne przyśpieszone bicie. Z kwietnym zapachem wionęłaś w zawody Przez gwarne miasta i ciche ogrody. Grała ci wtórem piszczałka zgiełkliwa, Warczący bęben i harfa dźwięcząca, Szła ulicami zgraja hałaśliwa W słońca pożarze i świetle miesiąca, W zawrotnym tanie coraz się porywa, To się rozwinie, to się w kłęby zmącą. Dziewki i chłopcy, starce i matrony Unosi społem jeden wir szalony. Owdzie się kręgiem zatłoczy gromada, Albo w kolistym zasiądzie obłęku, Już grzmot, poklaska wznosi się i spada, Na umiar bijąc do lutni pobrzęku, W płomienia blasku wieje szata blada, Połyska złoto na czole i ręku. W nieścisłym pląsie lotna tanecznica Raduje serca i oczy zachwyca. Rankiem, gdy słońce miejskie draśnie mury, Ciągną przez bramy dziewic korowody, To się Syjonu czarnobrewe córy Na swe panieńskie wymykają gody I śpiew radosny zgodzonemi chóry Podnoszą w chłodzie tryskającej wody. Brzęczy piosenek rozgwar od Jordanu Przez judzkie góry pod stopy Libanu. O jasna pieśni, zagasł blask twej chwały, W sen się pokładły bujne pokolenia, Radosne krzyki przebrzmiały, przebrzmiały. Zamilkły głosy wieszczego natchnienia, Lutnistów śpiewy i proroków szały, A lud na nędzę poszedł rozproszenia. Gdzie wzdętą falą rojne wrzały miasta, Śród gruzów oset I zielsko wyrasta. I kraj zamarły czeka na swe syny, A oni tęsknią do niego i płaczą. Czasu każdego I każdej godziny, Którą ponoszą w wędrówkę tułaczą, Do niego rwą się do śpiącej krainy, Ku niej ślą oko i duszę z rozpaczą, I nieustannie pytają boleśni, Kiedy powrócisz do niej, szczęsna pieśni..! Dalekiem echem w dumania godzinie Ku mnie się niesie gędźba przedwiekowa, Skroś miejsc i czasów do mnie złota płynie, A jej pieszczona i słodka wymowa W tęsknotę moją tęczy przędzę winie I malowidła pełne blasku snowa. I roztkliwienie ogarnia me serce, Kładą się wichry w mej duszy rozterce... [5]

Kalendarium przekładu

1924Pieśń nad pieśniami. Ilustrował Artur Szyk. Do druku przygotował, wstępem i słowem o "Pieśni nad Pieśniami" zaopatrzył dr. Wilhelm Fallek. Nakładem Komitetu Uczczenia Pamięci Zygmunta Bromberga-Bytkowskiego. 1924 Łódź 5684.8, 68 s., [2], tabl. 11. brosz. [IMG] [6]
 

Zostaw komentarz

Komentarz: 


Podpis:     
Przepisz kod: 
 

UWAGA: Aby uniknąć przechowywania jakichkolwiek danych osobowych: (1) Usunięto wszystkie dotychczas pozostawione adresy e-mail. (2) Zostało zablokowane pole "E-mail". (3) Jeśli w treści komentarza umieścisz adres e-mail, robisz to na własną odpowiedzialność.
Wiadomości prywatne do BibliePolskie.pl na które oczekujesz odpowiedzi proszę wysyłać