Teksty » Kochanowski - Psałterz » Księga Psalmów » Rozdział 35
«  Księga Psalmów 34 Księga Psalmów 35 Księga Psalmów 36  »
Judica Domine nocentes me.

Obrońca wieczny ludzi utrapionych,
Do Ciebie w swoich krzywdach niezliczonych
		Ja się uciekam.

Zastaw się o mię, daj odpór gwałtowi:
Porwi broń i tarcz, pomóż człowiekowi
		Uciśnionemu.

Zastąp, dobywszy ostrej szable swojej,
Mym prześladowcom; rzeczże duszy mojej:
		Jam zdrowie twoje.

Niechaj wstyd najdą, którzy mię szukają,
Niechaj sromotnie nazad uciekają,
		Co mi źle myślą.

Jako gwałtowny wicher niezgoniony,
Proch po powietrzu niesie, tak i ony
		Anioł niech pędzi.

Niech ślizawice i ćmy niespędzone
Ich drogi będą; a ony strwożone
		Anioł niech żenie.

Bo na mię sidła bez winy stawiają,
Bez winy doły zdradliwe kopają,
 Zdrowie me łowiąc.

Bodajże się w swych sieciach połowili,
Bodaj się w tychże dołach potopili,
		Które kopali.

A ja (da Pan Bóg) pozbywszy trudności,
Dnia wesołego użyję, a kości
		Wszytki me rzeką:

Panie, kto Tobie rowien? Ty ubogich
Trapić możniejszym nie dasz, Ty z rąk srogich
		Nędzne wyrywasz.

Niestety na złe ludzi niewstydliwe —
Wiodą to na mię, o czem me poczciwe
		Serce nie myśli.

Uprzejmość moją złością mi oddali,
Miasto ratunku samiż zasiadali
		Na gardło moje.

A jam, w ich zły czas, w parcie (mój Bóg to wie)
Chodził i, poszcząc, Pana za ich zdrowie
		Prosił ustawnie.

Tak przyjaciela przyjaciel żałuje,
Tak brata płacze brat, tak lamentuje
		Syn po swej matce.

A oni się w mej pladze weselili,
I schadzki o mnie tajemne czynili,
		Chasza nikczemna;

Głodni pochlebce czci mi uwłaczali,
Mną sobie gęby dworni wymywali
		Darmojadowie.

O Panie, kiedyż wejźrzysz? pozbaw mię tych
Pośmiewców kiedy, a broń od przeklętych
		Lwów dusze mojej,

Abych Twą dobroć przy wielkiem wyznawał
Ludzi zebraniu, i Tobie oddawał
		Chwałę powinną.

Niechaj radości żadnej nie używa
Zły człowiek, ani sobą pochutnywa,
		Patrząc na mój żal.

Cokolwiek mówią, wszystko uszczypliwie,
A w sercu myślą, jakoby zdradliwie
		Podyć dobrego.

Gęby do uszu na mię rozdziewili,
Mówiąc: owaśmy przedsię nacieszyli
		Chciwe swe oczy.

Widzisz, o Panie, jawną krzywdę moję,
Nie racz jej milczeć; okaż bytność swoję
		Przy mnie, swym słudze.

Wstań, a rozciągni swój sąd sprawiedliwy,
A uznaj, kto z nas praw jest, a kto krzywy,
		Mój wieczny Boże!

Osądź mię według swej sprawiedliwości,
A nie daj, Panie, przeklętej zazdrości
		Pociechy ze mnie.

Niechaj nie mówią: Lubuj duszo, teraz,
Oto nam w ręce wpadł, czegośmy nieraz
		Sobie życzyli.

Bodajże jawnej nie uszli sromoty,
Którym nieszczęście i moje kłopoty
		Dobrą myśl czynią.

Bodaj zelżywość i wieczną odnieśli
Hańbę na sobie, którzy się podnieśli
		Hardzie przeciw mnie.

A ludzie, którzy cnocie mej życzyli,
Będą się jeszcze (da Bóg) weselili
		I rzeką potem:

Chwała bądź wieczna Bogu nawyższemu,
Który dopomóc raczył słudze swemu
		W trudnościach jego.

Język mój także będzie szerzył, Panie,
Twą sprawiedliwość, ani poprzestanie
		Twej chwały wiecznie.
«  Księga Psalmów 34 Księga Psalmów 35 Księga Psalmów 36  »