Quaemadmodum desiderat cervus. Jako na puszczy prędkimi psy szczwana Strumienia szuka łani zmordowana, Tak, mocny Boże, moja dusza licha Do Ciebie wzdycha. Ciebie żywego, wieczny Boże, zdroja Upracowana pragnie dusza moja; Przydzie wżdy ten czas, że ja swą osobą Stanę przed Tobą? Łzy moja karmia, potrawy płacz wieczny, Kiedy mię coraz pyta lud wszeteczny: Gdzie teraz on twój, nędzniku wygnany, Bóg zawołany? To człowiek słysząc, umiera na poły, Pomniąc na on krzyk ludzi swych wesoły, Które prowadzić zwykł był aż do proga Żywego Boga. Czemu się smęcisz, duszo moja, czemu Omdlewasz? — Panu ty ufaj, któremu Jeszcze ja będę z radością dziękował, Że mię zachował. Niech się jako chce trwoży dusza moja, Wieczna jest, Panie, we mnie pamięć Twoja, Tego i Jordan i hermońskie skały Będą słuchały. Na huk Twych progów, wszech przepaści siły Jedna za drugą nurty swe złożyły; Wszytki twe duchy i wszytki twe wały W mię uderzały. Ale dzień idzie, kiedy Pan nademną Litość okaże, a ja pieśń przyjemną I w pośrzód nocy zaśpiewam możnemu Obrońcy swemu. A teraz rzekę: Czemuś mię, mój wieczny Boże, zapomniał, kiedy mię wszeteczny Człowiek frasuje, a serce troskliwe Już ledwo żywe? W jedny mię prawie kęsy rozbierają, Kiedy mię coraz żli ludzie pytają: Gdzie teraz on twój, nędzniku wygnany, Bóg zawołany? Czemu się smęcisz, duszo moja, czemu Omdlewasz? — Panu ty ufaj, któremu Jeszcze ja będę z radością dziękował, Że mię zachował.
|